piątek, 30 września 2011

Kosze, wory, kobiałki czyli moc naszej kieszeni

Do Sławoszewa wszystko trzeba przywozić.
Nie ma tu jak kupić czegokolwiek.
Wszelkie kosze, wory i kobiałki
trzeba na potrzeby rodziny
napełniać gdzie indziej.
I teraz pytanie za 100 zł:
GDZIE je napełniać?

W hiper-, super- i innych marketach?
W sklepiku "U Pomidora",
w pobliskim Bartoszewie?
W tanowskim "Samie"?
Na ryneczkach: polickim,
na Zawadzkiego, a może na Pogodnie?
O Manhatanie szczecińskim nie zapominając?

Pytanie "GDZIE?" jest ważne nie tylko
z punktu widzenia budżetu domowego.
Konsumpcją polskich rodzin stoi handel.
W skali roku to gigantyczne kwoty.
Komu je oddajemy?
Nieopodatkowanym gigantom, wywożącym
zysk z Polski?
Rodzimym kupcom?
Polskim sklepikom?

Jako mama muszę czuwać nad domowym budżetem.
Jako obywatel chcę wspierać rodzimy handel.
Jako kobieta chcę bywać tam,
gdzie jest miły i sprawny personel.
Jako człowiek chcę dawać pracę tym,
którzy jej szczególnie potrzebują.
Jako osoba wierząca chcę unikać firm,
które zmuszają personel do pracy w niedziel i święta.

Domyślacie się już, gdzie robię wielkie zakupy
dla swej wielkiej rodziny?

Moc naszej, konsumenckiej kieszeni jest potężna.
Jak ją wykorzystamy?



Ta konsumentka wciąż buszuje między półkami sklepowymi
na stronie: http://konsument.wielewiesz.szczecin.pl/images/20.jpg

Free Web Counter

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz